Koszmarki newslettera prawnego. #10 błędów prawników

LICZI LEX Rozwój w branży prawniczej

Poznaj #10 błędów, które popełniają prawnicy w swoich kampaniach mailingowych. Może istnieje obszar do poprawy Twojego newslettera prawnego?

Newsletter – to prosty sposób na utrzymanie kontaktu z klientami kancelarii. W końcu za jego sprawą nienachalnie przypominamy o swoim istnieniu w skrzynce odbiorczej, zamiast dzwonić ze wścibskim pytaniem: „Jak tam biznes?”. Dzięki temu oszczędzamy nasz czas, zasoby i cierpliwość klientów. Przy okazji budujemy zaufanie i w pośredni sposób zachęcamy do skorzystania z usług przy rozwiązaniu pojawiających się problemów prawnych.

Większość dużych kancelarii korzysta z tego kanału od lat i stale ulepsza. Spora część również podchodzi do kampanii mailingowej z rezerwą i obawą. Wystarczy stworzyć listę mailingową, aby zaczęły się schody, a następnie pojawiły się pierwsze błędy. I właśnie o tych ostatnich będzie mowa. Zapoznaj się z nimi i zastanów, czy któregoś z poniższych błędów nie popełniłeś. Ta wiedza pomoże Ci udoskonalić Twe przyszłe newslettery.


#1 Brak strategii i planowania wysyłek

Kto się będzie zajmował tworzeniem treści? Komu powierzyć wysyłkę? Co się powinno w nim znaleźć? Czy wystarczy wysyłać newsletter raz na miesiąc czy częściej? Na te pytania musisz sobie odpowiedzieć na samym początku, aby w przemyślany sposób zarządzić pracą. Z pewnością nie powinieneś pozostawić tej kwestii przypadkowi, bo to się nigdy dobrze nie kończy.

#2 Brak regularności

Jest to w zasadzie kontynuacja poprzedniego punktu. Brak regularności może wynikać oczywiście z tego, że nie określiłeś planu, a także z tego, że się go nie trzymasz. Rozumiem, że business first, a odwołanie na konkretny termin się samo nie napisze. Jednak uwierz mi, że nie stać Cię na to, by kwestie rozwoje traktować po macoszemu i przypominać sobie o nich, gdy nastanie pożar. Niechaj staną się nawykiem i będą rozłożone w czasie na małe pojedyncze działania.

#3 Obawa przed automatyzacją

Wszyscy boimy się zmian. Jest to tak oczywiste jak to, że prawnik od prawa upadłościowego nie boi się o pracę podczas recesji. Niestety musisz „wyjść ze strefy komfortu!”. Weź pod uwagę, że Twoje dotychczasowe działania mailingowe to mogła być taka praca rzemieślnicza na małą skalę obarczona ogromnym ryzykiem niedociągnięć. Dlatego korzystaj z gotowych wtyczek lub programów do mailingu. Najbardziej popularne to chociażby MailChimp i polski FreshMail. W gotowym programie możesz aktualizować bazę subskrybentów, tworzyć jednolite szablony czy planować rozsyłki.

#4 Rozwlekłość, a gdzie konkrety?

W dobie scrollowania treści w Internecie zaczynamy czytać wybiórczo i skupiać się coraz bardziej na kilku najistotniejszych frazach. Dlatego nie twórz pokaźnych kolumn, których i tak nikt nie będzie w stanie przeczytać w całości. Dłuższe treści pozostaw na artykuły i wpisy na blogu. Jak mógłby zatem wyglądać podstawowy schemat pojedynczego newsa? Tytuł zagadnienia, kilka zdań wyjaśnienia i konsekwencje/wnioski.

#5 Za dużo języka prawnego/prawniczego

Bla, bla, bla, a w zasadzie ustawa X, art. Y, treść przepisu Z. Jeżeli ktoś nie jest prawnikiem, to tak szczegółowe informacje nie są potrzebne. Klient chce poznać sedno przytoczonych regulacji. Co się w jego życiu może zmienić? Czego wymaga od niego prawo? Jakie ma prawa i obowiązki? Newsletter to nie nowela, a praktyczny informator. Klient ma poczuć po przeczytaniu wiadomości, że jesteś jego partnerem, a nie filozofem oderwanym od rzeczywistości rozprawiający o normach prawnych.

#6 Niespójność formy

Mówią, że przede wszystkim liczy się wnętrze z czym muszę się zgodzić, bo bez wartościowego contentu daleko się nie zajedzie. Jest jednak pewne ALE! A mianowicie jak skłonić innych do poznania tego wnętrza? Tutaj z pomocą przychodzi profesjonalna, a przede wszystkim spójna ze stylistyką kancelarii forma newslettera. Klienta może zainteresować się czymś, co się wyróżnia w jego skrzynce, a po czasie będzie utożsamiał wiadomość z daną kancelarią.

#7 Brak CTA (Call-to-action)

Enigmatyczny skrót CTA nie jest niczym skomplikowanym. Może być, np. przyciskiem z napisem „Zapisz się!”, „Przeczytaj artykuł” lub „Odwiedź stronę!” przekierowującym na określony link. Call-to-action to po prostu wezwanie do określonego działania. Dzięki CTA wskazujemy odbiorcy drogę i rozszerzamy możliwości zwykłego newslettera.

#8 Anonimowość

Ktoś dostaje newslettera, może go nawet przeczyta, ale zaraz wraca do swego życia. Zero emocji, skojarzeń, wspomnień, rozpoznania marki. Czy coś poszło nie tak? Zabrakło zapewne dwóch elementów: identyfikacji adresata i nadawcy. Po pierwsze ważne jest kierowanie słów do odbiorców. Po drugie wskazanie kim jesteśmy. Warto: podawać imiona i nazwiska członków zespołu, pokazywać logo i pełną nazwę kancelarii, pozostawiać linki do strony i social mediów. Małe elementy pomogą zbudować więź i zaufanie.

#9 Brak informacji o newsletterze na stronie kancelarii czy na profilach w social mediach

Zadam pytanie retoryczne. Jak nowe osoby (potencjalni klienci), które nie były i nie są Twoimi klientami, mogą stać się subskrybentami Twojego newslettera, skoro nie wiedzą o jego istnieniu? Koniecznie umieszczaj takie informacje na stronie, co jakiś czas publikuj post w social mediach zachęcający do zapisów, a nawet umieszczaj link do rejestracji, np. w swojej stopce. Niechaj świat wie, że dzielisz się swoją wiedzą i wychodzisz na przeciw klientom.

#10 Złe nastawienie i błędne odczytywanie statystyk

„Ile to wymaga pracy!”. „Programy mailingowe są trudne”. „Gdy wysyłam maila do klienta, to wiem, że go przeczytał, a przy newsletterze nie mam tej pewności”. Słyszałam te i wiele innych pesymistycznych słów na temat kampanii mailingowych. Wszystkie są prawdą, bo gdy nie wierzysz, że coś się uda, to sukcesu również nie będzie. Pamiętaj, że po tym jak wypracujesz nawyki i nauczysz się nowych rzeczy, zadania staną się proste i szybkie w wykonaniu. Nie zrażaj się statystykami z programów mailingowych i nie podchodź do nich negatywnie. Są po to, byś analizował swoje postępy i porównywał popularność pewnych treści. Miej z tyłu głowy, że wynik pokazujący, że 30-40% adresów otworzyło Twojego newslettera to jest standard kampanii dla branży prawniczej. Statystyki maili zbiorczych wysyłanych ze skrzynki nie są znacznie większe, tyle że tych statystyk nigdy nie widzisz, więc możesz inaczej postrzegać korespondencję tradycyjną.


Mam nadzieję, że moje uwagi były pomocne. Zachęcam Cię do lektury kolejnych artykułów z kategorii marketing prawniczy i do obserwowania profilu Liczi LEX na LinkedInie.


Fot. www.pexels.com

Udostępnij

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *